Gdzie się podziały te śmieszne komedie?
Zdaję sobie sprawę, że dobry scenariusz nie bierze się z powietrza, ale na miłość Boską! Niech nikt mnie nie przekonuje, że w całym wielkim amerykańskim przemyśle filmowym tak ciężko jest stworzyć śmieszny film.
Nie twierdzę, że The Heat (lub inaczej Gorący towar) jest filmową porażką. Sandra Bullock nawet z najgłupszego gagu potrafi zrobić coś zabawnego, ale nie możemy od niej wymagać żeby dźwigała na swoich ramionach cały film.
Teoretycznie miała do pomocy Mellisę McCarthy, ale opatrzono ją większą dozą wulgaryzmu niż humoru. Niestety, choć jako aktorka stworzyła dość ciekawą postać, to mimo wszystko nie była w stanie dorównać kroku Sandrze.
Klisza niepasujących do siebie policjantek, które muszą ze sobą współpracować jest dość przyjemnym motywem wokół którego można zbudować film. Niestety – poza dwójką bohaterek, które jeszcze sobą cokolwiek reprezentowały, to w tej produkcji nie można się dopatrzeć niczego pozytywnego. Tak zwane background story, bardziej nudziło niż napędzało bieg wydarzeń, a bohaterowie drugoplanowi wypełnieni masą stereotypów nawet przy najlepszych wiatrach nie mogliby wywołać uśmiechu.

Plakat krzyczy: Film reżysera Druhen (Paul Felg). Niestety, tak jak Druhny nie potrafiły wnieść niczego poza prostackim humorem, tak samo The Heat.
Chwilami można było zauważyć kiełkującą psychologię i problemy bohaterek. Sara Ashburn (Bullock) – despotyczna i przemądrzała agentka FBI, która zniechęca do siebie każdego, w pewnym momencie zaczyna cierpieć z powodu swojej samotności.
Shannon Mullins (McCarthy) – zdeterminowana policjantka, wykąpana w gorącej wodzie, zdaje sobie sprawę, że wszystkie decyzje powinna podejmować z większą rozwagą…
Choć początek filmu zapowiada klimat Miss Agent, to nic bardziej mylnego. Takie to wszystko mało śmieszne, wyblakłe i ledwie ciepłe. A ponoć towar miał być gorący…
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie...
Podobne
oj nie, ja się za ten film nawet nie planowałem brać. przeczucie, że będzie źle było bardzo silne – widzę, że słusznie ;>
ja polecam Ci Millerów, chociaż pewności czy Ci się spodobają nie mam. plusem jest to, że wulgarność zastąpiono grami słownymi i humorem sytuacyjnym, w dialogach dużo sokojarzeń i odniesień do innych filmów. jesli się zdecydujesz daj znać czy sie podobało ;>
PolubieniePolubienie
Nazwisko Sandry Bullock mnie skusiło (tak bardzo, bardzo ją lubię!)… Dzisiaj przeglądając kinowy repertuar zastanawiałam się na co by się tu jeszcze wybrać… Może zdecyduję się na dniach na ten film. (chociaż dość już tej traumy z „komediami” jak na jeden tydzień -.- )
PolubieniePolubienie
Nie ma nic gorszego niż nieśmieszna komedia. Też lubię Bullock, ale po samym plakacie wiedziałam, że to nie jest film dla mnie. Dlatego dziękuję za dodatkowe ostrzeżenie.
PolubieniePolubienie
Proszę! Polecam się na przyszłość 🙂
PolubieniePolubienie
Dokładnie, problemem 90% amerykańskich komedii jest fakt, że nie są śmieszne, co więcej, coraz częściej zmierzają w stronę żenady i wulgarności, która chyba ma zamaskować zupełny brak pomysłu na całość. Mellisy McCarthy wyjątkowo nie trawie po filmie „Złodziej tożsamości”, choć jak na komedię, po której spodziewałam się tylko zdegustowania, wypadła nienajgorzej.
Zupełnym niewypałem, choć pozbawionym wulgarności, seksu itp. była „komedia” Wspólna Chata, którą miałam okazję ostatnio obejrzeć. Ta typowo familijna historyjka z do bólu mdłymi postaciami wynudziła mnie do granic. Śmiechu zaś zero.
Na tle amerykańskich „śmieciowych produkcji” lepiej wg mnie wypadają te europejskie. Z tych, które obejrzałam ostatnio i były całkiem całkiem, mogę wymienić „Daję nam rok” i „Wyszłam za mąż, zaraz wracam”, choć i tak daaaleko im do komediowych produkcji, jakie w pełni mi odpowiadają („Bezdroża”, „Mała miss”, „Jeszcze dalej niż północ”, „Zgon na pogrzebie”, „Nietykalni”).
PolubieniePolubienie
Już w kilku miejscach trafiłam na polecenie Millerów, więc może i ja się skuszę:) Choć nie wiem, czy warto iść do kina tylko dlatego, że komedia nie rozczarowuje aż tak, jak podobne produkcje tego typu (choćby Wielkie wesele).
PolubieniePolubienie
STRASZNIE się rozczarowałam „Wielkim weselem”. Żałosny film, choć po takich nazwiskach można było spodziewać się czegoś naprawdę ciekawego…
PolubieniePolubienie
Oj, masz rację – poza Sandrą i Melissą pozostałe role całkowicie przeciętne i niczym się nie wyróżniające – szczególnie jeśli chodzi o policjantów i przerysowaną rodzinkę Mullins.
PolubieniePolubienie