Kolejność, jak zawsze – jest systemem nieodgadnionym dla zdrowego rozsądku.
Klasyk komedii romantycznej końcówki lat ’90. Julia Roberts i Richard Gere w rolach: panny, która nie jest w stanie sfinalizować narzeczeństwa i dziennikarza, który musi wykonać swoją robotę. Finał, jest oczywisty – bo na ślubnym kobiercu, ale po drodze zobaczymy kilka zabawnych sytuacji. Może i film nie jest wyżyną artyzmu, ale ja zawsze się świetnie przy nim bawiłam.
Jeśli zaczęliśmy od klasyków to na liście nie może zabraknąć czegoś co jest brytyjskie do szpiku kości. Tym razem mamy Charlesa (Hugh Grant), kogoś kto choć bywa częstym gościem na weselach znajomych to jednak sam nigdy nie chce zostać panem młodym. Sytuacja wymyka się spod kontroli kiedy Charles spotyka Carrie (Andie MacDowell) i chociaż zakochani mogliby być razem zaraz po pierwszym akcie filmu to mądrość, że jest to kobieta jego życia przychodzi do Charlesa po czasie, kiedy to Carrie już zaczęła planować ślub z kimś innym.
Historia którą proponuje nam Kusturica jest zawrotna. Pełna przezabawnych sytuacji, z gangsterami, dziwnymi trójkątami miłosnymi, cygańską muzyką oraz oczywiście – weselem. Matko Destanov (Bajram Severdžan) i jego syn Zarije (Zabit Memedov) to drobni przestępcy, którzy pewnego dnia popadają w problemy finansowe. Zwracają się o pomoc do znanego gangstera Dadana (Srdjan Todorović), który owszem – zgadza się pomóc biedakom, ale pod jednym warunkiem. Siostra Dadana pragnie wyjść za mąż, a Zarija jest stanu wolnego…
„Bawcie się póki jeszcze możecie” mówi matka panny młodej na przyjęciu weselnym które stanowi pierwszą część filmu. Kirsten Dunst jako panna młoda i Alexander Skarsgård jako pan młody nie są w stanie jednak zbyt długo cieszyć się swoim nowym, wspólnym życiem. Melancholia, choć piękna wizualnie, magiczna i przyciągająca wzrok to w gruncie rzeczy jest niezwykle smutna. Zbliżająca się do Ziemi tajemnicza planeta Melancholia to właściwie studium depresji i powolnego zapadania się w samym sobie.
Burton, klasycznie dla swojego stylu zabiera nas w świat swojej animacji. Tym razem Victor, choć sam niedługo ma stanąć na ślubnym kobiercu, to niechcący budzi zza światów nieżyjącą pannę młodą. Ta, z miejsca bierze Victora za swojego narzeczonego i zabiera go na własny ślub.
To klasyka gatunku, odświeżona i ubrana w bardziej nowoczesne ubranko. Margaret Tate (Sandra Bullock) to despotyczna szefowa obywatelstwa kanadyjskiego. Kiedy grozi jej deportacja okazuje się że najlepszym rozwiązaniem będzie szybki ślub z obywatelem USA. Do tego zamierza wykorzystać swojego asystenta Andrew (Ryan Reynolds). Jednak zanim do ślubu dojdzie trzeba przez dłuższą chwilę pobawić się w grę pod tytułem szczęśliwe narzeczeństwo. Osobiście to chyba moja ulubiona pozycja w tym zestawieniu.
Ta komedyjka romantyczna to jedna z wielu prób kariery aktorskiej Jennifer Lopez. Tym razem zagrała Mary – organizatorkę ślubów, która chociaż niejednokrotnie wyczarowała piękne ceremonie, to jednak sama (oczywiście) nigdy nie stanęła na ślubnym kobiercu. I nawet gdy już odnajduje idealnego kandydata Steve’a (Matthew McConaughey) to okazuje się że będzie musiała zorganizować jego ślub z Fran (Bridgette Wilson-Sampras)
W zestawieniu nie mogło zabraknąć też damskiej wersji Kac Vegas, komedii która święciła triumfy w 2011 roku. Pełna jest soczystych skeczy, miliona przeróżnych sytuacji i ogromnego wachlarza postaci. Perypetie druhen na wieczorze panieńskim, może nie są moim faworytem w tym zestawieniu jednak są godne polecenia dla wszystkich fanów połączenia komedii romantycznej z kumpelskimi skeczami.
Julia Roberts po raz kolejny – tutaj, jako dziennikarka kulinarna, która wraz z zaproszeniem na ślub przyjaciela zaczyna zdawać sobie sprawę o wielkim, nieujawnionym do niego uczuciu. Biedny Michael (Dermot Mulroney) nagle znajduje się niczym między młotem a kowadłem – między idealną przyszłą żoną (Cameron Diaz), a najlepszą przyjaciółką.
I tak wiem, że każdy lubi.
Zestawienie zaczynam od pewnej klasyki świątecznej komedii romantycznej. Kto nie zna tego filmu? Obecnie jest chyba tak samo często emitowany w naszej telewizji jak kultowy i nieśmiertelny Kevin, a w tym roku zdobył nawet własną akcję na facebooku
Cóż mogę streszczać – 10 historii miłosnych, które spaja Christmasowy wieczór. A historie miłosne są przeróżne – zarówno szczęśliwe, jak i tragiczne, pogruchotane i ze złamanym sercem. Taka jest miłość i takie jest życie. Zakochać się może zarówno premier, pisarz który zaszywa się w swojej twierdzy jak i 11-letni chłopak…Love Actually to komedia romantyczna, która szanuje inteligencję widza, nie drwi z naszych marzeń o miłości i udowadnia, że nawet w lukrze możemy znaleźć ziarenka pieprzu.
Najbardziej zapamiętana scena?
Jest to film o którym kiedyś pisałam i którego po dziś dzień polecam wszystkim tym którzy szukają dobrego poprawiacza humoru. Historia choć jest pełna naiwności i słodyczy to mimo wszystko skutecznie czaruje i sprawia, że sama do niej co jakiś czas wracam.
George Bailey (mój ulubieniec – James Stewart) traci wiarę we wszystkie swoje ideały. Na szczęście istnieje anioł stróż, który w wigilijny wieczór przypomni mu, że życie może być wspaniałe.
Dla sceptyków dodam – ten film to o wiele więcej niż ten mdły jednozdaniowy opis. Sięgając po dzieła Capry chcąc nie chcąc zdajecie się na odrobinę świetnego humoru, ironii i dobrze napisane dialogi.
Uwaga – spoilery! (które nadal nie zepsują wam frajdy oglądania tego filmu – obiecuję)
Skoro wypłynął temat Jamesa Stewarta to oto kolejny film z nim w roli głównej. Tym razem historia wyda się wam niezwykle znajoma, bo oto pierwowzór filmu z 1998 roku Masz wiadomość.
Zanim jednak Meg Ryan i Tom Hanks oraz era internetów to w Budapeszcie w sklepie pana Matuschka był sobie Alfred Kralik (Stewart) i Klara Novak (Margaret Sullavan). Oczywiście, że nie znosili się od pierwszego wejrzenia… ale wiadomo jak to w filmach tego typu bywa…
Ach, zazdroszczę wam że prawdopodobnie nigdy nie widzieliście tego filmu i że pierwszy seans jest dopiero przed wami!
To jest ładna, czy nie?
Zgryźliwie dodam – dzieci i zwierzątka zawsze rozczulają widzów
Nie ukrywam, ze jestem fanką Sandry Bullock i za każdym razem kiedy nasza rodzima telewizja decyduje się na emisję filmu w drugi dzień świąt (statystycznie najczęściej) jestem chyba najwierniejszym widzem.
Urocza Lucy, której jest jest nam żal od pierwszej sekundy filmu codziennie widzi swojego wymarzonego. Tak się składa, że niechcący staje się częścią jego rodziny.
Uwielbiam moment kiedy Jack siedzi przy łóżku Petera i z goryczą w głosie stwierdza, że w życiu ma się szczęście albo w miłości albo w kartach, a on (ja też, Jack!) ma szczęście tylko w kartach.
(Ty przynajmniej w odpowiednim miejscu, czasie i z odpowiednią osobą stanąłeś pod jemiołą szczęściarzu).
Warte zauważenia: w filmie występuje również kot.
Mówiłam, że dzieci i zwierzątka w filmach rozczulają? Bo jakaż jest inna rola dziewczynki która pyta czy tatuś wróci do domu na święta…?
A tak na marginesie dodam, że (ponoć) w piątek (21.11) świat obchodził dzień telewizji
Ten głośny film George’a Clooneya opowiada o grupie dziennikarzy CBS, którzy w latach 50 wypowiadają medialną wojnę senatorowi Josephowi McCarthy’emu. Ukazane zostały działania Edwarda R. Murrowa (David Strathairn) i jego producenta Freda Friendly’ego (Clooney), którzy koniec końców doprowadzili do zakończenia działalności senatora i jego Komisji Parlamentarnej do Spraw Działań Antyamerykańskich. Słuchając przemówienia Murrowa, które w filmie stanowi klamrę spinającą całą historię, powinniśmy się zastanowić czym stała się współczesna telewizja i czy przypadkiem nie jest obecnie taka, przed jaką w 1958 roku ostrzegał nas sam dziennikarz. Czy rządzą nią sponsorzy i wyniki oglądalności, czy jeszcze istnieją w niej okruchy misji, ambicje inspirowania, informowania i kształtowania społecznych postaw…
Drugi w tym zestawieniu film w reżyserii George’a Clooneya to fikcyjna biografia autentycznego prezentera telewizyjnego Chucka Barrisa (Sam Rockwell), który przez wiele lat prowadził program Gong Show. Jak dowiadujemy się z nieautoryzowanej biografii Barrisa – jego praca tak naprawdę była przykrywką innej prawdziwej działalności – pracy płatnego zabójcy na zlecenie CIA. Clooney tak prowadzi historię, że w pewnym momencie nie mamy pewności co jest fikcją, a co rzeczywistością – dokładnie tak jak w telewizji…
Choć telewizja nie jest pierwszoplanowym tematem filmu to jednak stanowi ważne dopełnienie głównego bohatera granego przez Marcina Dorocińskiego. Tomek jako dziennikarz telewizyjny ma w perspektywie awanse i sukcesy zawodowe. Jego poukładane życie burzy informacja o pogarszającym się stanie chorego na schizofrenię ojca… O filmie pisałam również TUTAJ.
Becky Fuller (Rachel McAdams) zawsze marzyła o byciu producentką audycji śniadaniowych. Nie przerażały ją pobudki w środku nocy, ciężka praca i kreatywne wyszukiwanie tematów. Pewnego dnia jako naiwny świeżak dostaje pracę jako producent podupadającego, lecz legendarnego porannego pasma. Aby podnieść oglądalność postanawia zaangażować legendę i ostoję klasycznego dziennikarstwa – Mike’a (Harrison Ford) zestawiając go z sztucznie uśmiechającą się przebrzmiałą divą Colleen (Diane Keaton). Morning Glory jako komedia romantyczna, choć momentami nudzi to jest niczym program śniadaniowy – dobrym wypełniaczem wolnego czasu ekranowego.
Brodaty, zgorzkniały i lekko zdesperowany Mike (David Duchovny) jako scenarzysta dostaje szansę na stworzenie własnego serialu. Bazując na własnych doświadczeniach chce stworzyć poruszającą historię, jednak scenariusz przechodząc z rąk do rąk po jakimś czasie zamienia się w całkiem inny projekt. Film dość zgryźliwie obnaża proces pracy nad scenariuszem i pokazuje jak bardzo to co widzimy na ekranie różni się od pomysłu jaki narodził się w głowie twórcy…
Od tygodnia moja poczta jest zalewana walentynkowym spamem, księgarnie internetowe proponują walentynkowe zniżki, kina – promocje dla dwojga. Nawet Filmowe Wydawnictwo Wojciech Marzec proponuje rabat z okazji walentynek.
W tym momencie złośliwi mogą wtrącić, że zachowuję się zgorzkniała stara panna, której jedynym towarzyszem jest kot…
Może i jest w tym ziarno prawdy, bo święto zakochanych w mojej głowie jest raczej kojarzone ze szkolnym upokorzeniem niż z jakąkolwiek radością.
Ale nie słuchajcie mnie, ja jestem tylko pracoholikiem.
Mimo to, wbrew wszelkim wskazówkom mogącym stwierdzić inaczej – tak, jestem kobietą i tak uwielbiam historie miłosne. Serio.
Bo która z nas, nie lubi sobie czasami popłakać (ja ogólnie niestety nie płaczę na filmach, chyba że jest to jakaś wyjątkowa historia…), popatrzeć na zakochanych, a na koniec wykrzyknąć: prawdopodobnie umrę samotnie.
W każdym razie – oto moje zestawienie:
Emma (Anne Hathaway) i Dexter (i przystojny Jim Sturgess) poznali się na studiach. Po dość dziwnym początku ich znajomości, postanawiają spotykać się co roku tego samego dnia – 15 lipca.
Piękna historia o przyjaźni pracowitej i ambitnej dziewczyny i bogatego rozpieszczonego chłopaka. Choć zdaje się, że ich znajomość nie powinna trwać dłużej niż kilka dni trwa kilkanaście lat. Nie raz jedno zawiedzie drugiego, dopiecze do żywego, zrani i sprawi przykrość. Trochę niewypowiedzianych słów, zduszonych emocji, niespełnionych marzeń, skrytych uczuć ale i sporo szczęścia. Jak w życiu.
Pod koniec filmu za każdym razem stwierdzam, że dla tego szczęścia można przetrzymać wiele. Szkoda tylko, że odnajdywanie siebie nawzajem pochłania tak dużo czasu…
Bo czasami jest tak… mimo tego, że ciągnie nas do tego drugiego człowieka, to gdy go widzimy moglibyśmy mu przynajmniej ukręcić łeb (Nie…? To tylko ja tak mam?).
Jason (Adam Scott) i Julie (Jennifer Westfeldt) to mieszkający obok siebie przyjaciele. Widząc rozpadające się związki znajomych, którzy po pojawieniu się dziecka zaczynają wylewać na siebie nawzajem własne frustracje postanawiają obejść system. Dziecko – mogą mieć razem, a romans i miłość zostawić dla tego właściwego i jedynego partnera.
Film po którym kompletnie straciłam głowę dla George’a Clooneya. On (Clooney) – złodziej, ona (Jennifer Lopez) – policjantka. On ucieka z więzienia, ona – akurat jest w niewłaściwym czasie i niewłaściwym miejscu. Trafiają razem do bagażnika samochodu.
Kolejny przykład przypadkowej (nie, w życiu nie ma przypadków) znajomości po której żadna ze stron nie może zapomnieć o tej drugiej.
Niestety, małe szanse na szczęśliwe zakończenie. Ale może warto było dla tych kilku momentów…
Jack Foley: It’s like seeing someone for the first time — you can be passing on the street — and you look at each other and for a few seconds, there’s a kind of a. . .a recognition. Like you both know something. But then the next moment the person’s gone, and. . .and it’s too late to do anything about it and you always remember it because it was there and you let it go, and you think to yourself, “What if I had stopped? What if I had said something? What if? What if?” It may only happen a few times in your life.
Karen Sisco: Or once.
Jack Foley: Or once.
Gdy jest mi smutno i źle zawsze włączam ten film. Sandra Bullock jako mająca swoje ideały zdolna prawniczka po Harvardzie i Hugh Grant jako roztrzepany i beztroski milioner. Znowu – on doprowadza ją do szaleństwa, ale kiedy ma szansę to ona nie potrafi tak zwyczajnie od niego odejść. Wesołe, zabawne, lekkie… o uzależnieniu od drugiego człowieka i braku umiejętności podejmowania jakiejkolwiek własnej decyzji.
No i cóż… panowie, czasem trzeba umieć zawalczyć o taką pyskatą i przemądrzałą panienkę. Jak umiejętnie to rozegracie to jest możliwość, że w pewnym momencie przestanie ona trajkotać