Tytułowe Ederly to miasto, którego pewnie nie znajdziecie na mapie. Istnieje gdzieś pomiędzy realnym światem i snem, spowite jest mgłą absurdu, a kiedy przekracza się jego granice należy porzucić wszelki rozsądek…
Ederly, najnowszy film Piotra Dumały to świetnie poprowadzona surrealistyczna opowieść pomyłek. Słow ( Mariusz Bonaszewski ) przyjeżdża do Ederly zwabiony pogłoską w że w miejscowym kościele znajduje się kilka rzeźb które należy poddać renowacji. Ponieważ przyjeżdża dość późno, błąka się szukając noclegu. Trafia do domu w którym akurat dobiega końca kolacja i zostaje wzięty za przybyłego po wielu latach, zaginionego syna. Rozrzewniona (świetna w swojej roli Helena Norowicz ) matka natychmiast stawia przed Słowem talerz, a zszokowany mężczyzna nie mając zbyt wiele do powiedzenia zasiada do posiłku. Uruchamia w ten sposób dawne waśnie, bo jak odkrywamy razem z nim – konfliktów było co nie mała. Ale z drugiej strony – co ma powiedzieć, w końcu jest ukochanym synem.
Następnego dnia Słow postanawia mimo wszystko udać się na plebanię w sprawie pomników i swojej pracy. Tam również zostaje ugoszczony i choć zdaje nam się że minęły dopiero dwa dni, to szczera do bólu gospodyni (genialna Aleksandra Górska ) podkreśla że darmozjad siedzi tu już pół roku . A to dopiero początek całej opowieści…
Oglądając Ederly nie możemy czuć się bezpieczni – tu z każdą minutą filmu może pojawić się nagły zwrot akcji. Romans z pokojówką ( Aleksandra Popławska ), śledztwo w sprawie morderstwa brata, wizyty policjantów… W filmie Piotra Dumały nic nie jest oczywiste i to jest właśnie najlepsza strona całej opowieści. Kiedy w pewnym momencie zaczynamy sami martwić się o nasze zdrowie psychiczne to Dumała pokazuje nam, że piękny i zabawny sposób jeszcze bardziej przesunie granicę absurdu. Dodatkowo w Ederly punktuje genialny casting, świetnie dobrane role i sarkastyczne dialogi.
Ponadto Ederly zostało opatrzone dość charakterystyczną stylistyką barw szarości. Twórcy nie kryli się ze swoimi zamiarami stworzenia pewnej nienaturalności . W Ederly noce zdają się być jasne, bo przecież tam śnieg potrafi zacząć padać w środku lata…
Chociaż niestety Piotr Dumała nie zechciał odsłonić przed nami prawdę o tym tajemniczym miejscu to w pewnym momencie orientujemy się, że nawet nie potrzebujemy logicznego rozwikłania całej historii. Ederly takie jest – zachowane na pograniczu śmiechu i łez, zadziwienia i szoku. Wydaje się być odwieczną, lekko niepokojącą- a już na pewno interesującą grą. Dlatego nie możemy się dziwić głównemu bohaterowi, że nie próbuje z niej uciec. A z drugiej strony, czy z systemu da się uciec? Chyba w tych podbramkowych chwilach można się tylko z niego śmiać.